piątek, 9 lipca 2010

kultura zakorzeniona w...

Fragment pierwszego listu do Tymoteusza:

"Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu. Podobnie kobiety - w skromnie zdobnym odzieniu, niech się przyozdabiają ze wstydliwością i umiarem, nie przesadnie zaplatanymi włosami albo złotem czy perłami, albo kosztownym strojem, lecz przez dobre uczynki, co przystoi kobietom, które się przyznają do pobożności. Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem - Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu - z umiarem."

Jest to słowo boże – czyli powyższy fragment jest tak samo wartościowy jak cała reszta Nowego Testamentu. Skoro ten fragment zawiera tak „wartościowe” przesłanie, i jest ono tyle samo warte co całe pismo święte, to ile jest warte to „pismo święte” wraz z całą jego instytucjonalną otoczką?

Może być tylko trochę wstyd, że w konstytucji jest zapis, że to w takiej tradycji jest zakorzeniona nasza kultura. Zadajcie sobie pytanie, czy kulturę i naukę tworzyli i rozwijali ludzie, którzy szli z nurtem tej tradycji, czy może ci, którzy bardzo często byli na bakier z tą tradycją?

3 komentarze:

  1. Niezły cytat :)

    Co do zakorzenienia kultury w Piśmie - jest dokładnie na odwrót - to Pismo zakorzenione jest w kulturze (warto prześledzić zwłaszcza poglądy Rzymian na "kwestię kobiecą"). Domaganie się, żeby głosiło światłe, demokratyczne idee, to jak gniewanie się na Mieszka I, że nie oświetlał zamku żarówkami.

    Mizoginia z kolei jest ponadkulturowa, więc i za nią chrześcijaństwa bym nie winiła. Lęk mężczyzn przed kobiecą seksualnością i chęć jej okiełznania występuje w większości kultur. Można tylko winić chrześcijan (i to nie tych pierwszych), że nie byli w tej sprawie szczególnie odkrywczy :)

    Problem nie leży w Piśmie, ale w naturze ludzkiej. W skłonności do porządkowania, instytucjonalizowania, monopolizowania, pouczania, wykluczania... etc., etc., etc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko problem polega na tym jak te poglądy są nazywane i traktowane. Zbiór wypowiedzianych przez różnych oszołomów opinii został nazywany tzw. "słowem bożym" - tak samo jak cała reszta prywatnych poglądów zwykłych ludzi takich jak święci/papieże i konkluzji różnych sabatów ;-) Każdy kto nie przestrzega tego niby "słowa bożego" jest potępiany. A dużej części społeczeństwa (praktykujących katolików) wmawia się, że ta reszta to źli ludzie są. Do tego wywiera się presje na tych biednych katolików wmawiając im co jest grzechem a co nie - a opiera się to na tak samo wartościowych fragmentach pisma świętego jak ten zacytowany. No ale najgorsza jest ta arogancja i pycha, która sprawia, że instytucja twierdzi, że to jest "słowo boże". Efekt jest taki, że część ludzi jest przez tą instytucję zastraszona, część zaszczuta a inni są prześladowani i atakowani.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prywatne poglądy zwykłych ludzi? Jezus (rozpatrując sprawę wyłącznie historycznie) był osobą prywatną, która zalazła za skórę osobom publicznym. Rewolucjonista i głosiciel szokujących poglądów (wolność jednostki, równość w obliczu Boga, samoświadomość) nie spodobał się do tego stopnia, że własna społeczność postanowiła go - dla bezpieczeństwa - wyeliminować, a społeczność posiadająca większą władzę uznała to za wygodne rozwiązanie.
    Prosty mechanizm - jeśli ktoś zagraża naszemu porządkowi, należy go usunąć.
    Dopóki kilku "zwykłych ludzi" głosi rewolucyjne poglądy (które zresztą od momentu śmierci Jezusa ekspresowo się spłycają), wystarczy ich ukrzyżować lub nakarmić nimi lwy. Ale kiedy mało znacząca grupka zmienia się w ruch społeczny o dużym oddziaływaniu, takie rozwiązanie przestaje się sprawdzać. Tu wkracza drugi prosty mechanizm - jeśli czegoś nie da się usunąć, należy to zneutralizować przez oswojenie i włączenie do istniejącej kultury. (To nawet nie jest działanie z zewnątrz - sami uczniowie zaczęli proces szybkiego wypaczania nauki Jezusa, bo była zbyt różna od tego, co znali i w czym wyrośli).
    Zauważ, że problemy zaczynają się, kiedy chrześcijaństwo staje się religią obowiązującą w Cesarstwie, a kościół zostaje zorganizowany w hierarchiczną, paramilitarną strukturę (opartą na wzorcach rzymskich). Porządek zostaje przywrócony, nauki Jezusa zneutralizowane, system zarządzania tłumami znów działa idealnie. Zasada zachowania władzy.
    Prywatne poglądy? Przytoczony przez Ciebie fragment (nawiasem mówiąc, od dziecka miałam kłopot z uznaniem listów i Dziejów Apostolskich za "słowo boże") nie jest wyrażeniem poglądów prywatnych, ale publicznych i do bólu powszechnych.

    OdpowiedzUsuń